Gdziekolwiek byśmy nie świętowali Wielkanocy, uniwersalizm Kościoła jest czymś absolutnie wyjątkowym. Wszędzie spotkamy taką samą liturgię Triduum Paschalnego i Niedzielę Zmartwychwstania. Wielkanoc jest najważniejszym świętem w religii chrześcijańskiej, a więc i w Szwajcarii uroczystości i zwyczaje mają charakter religijny.
Coś dla ducha
Na szczególną uwagę zasługuje wyjątkowe wydarzenie związane z Triduum. W kantonie Ticino, w miejscowości Mendrisio odbywa się co roku w Wielki Czwartek i Wielki Piątek tradycyjny marsz – inscenizacja drogi Chrystusa na Kalwarię. Aktorzy przebrani w stroje z epoki starożytnej i towarzysząca im gawiedź tak doskonale i emocjonalnie oddają atmosferę tamtego wydarzenia, że inscenizacja ta przyciąga setki turystów z całego świata. Będąc w czasie świąt w Szwajcarii, nie można tego wydarzenia przegapić.
Przyjrzyjmy się jednak codziennemu w tym czasie świętowaniu Szwajcarów, którzy niemal dokładnie dzielą się po połowie na katolików i protestantów. Wydawać by się mogło, że tradycja, zwyczaje i obyczaje w krajach o podobnej strukturze wyznań (Niemcy, Austria) są podobne. Jednak w przypadku Szwajcarii, nasuwa się myśl, że są one bardziej dostojne, eleganckie, własnoręcznie dopracowane, a przy tym bardzo radosne.
Tradycje Świąt Wielkiej Nocy
Szwajcarzy z dystansem odnoszą się do wszechobecnej komercji. Choć wszystko jest w sklepach, przygotowują się do wielkanocnego świętowania w domowym zaciszu . Zaczynają świętować już w Wielki Czwartek, nazywany czasami Zielonym Czwartkiem, podobnie jak w Niemczech i Austrii. Ale w Niemczech wyrazem tego dnia jest cała masa kupionych w sklepie zielonych wydmuszek z jajek, które wiesza się wszędzie, gdzie się da w ogrodzie lub w mieszkaniu powiesić. Austriacy oprócz zielonych potraw ubierają coś zielonego, a Szwajcarzy robią obiad „na zielono”. Na stole dominują potrawy z zielonych warzyw i owoców. Mięso nie jest wskazane, podobnie jak w Wielki Piątek, który jest wolny od pracy oraz w sobotę.
Bardzo istotnym elementem świąt są pisanki. W przypadku Szwajcarów wkładają oni bardzo dużo pracy i poświęcają sporo czasu na ich przygotowanie. Najpierw je gotują na twardo, malują na różne kolory i ozdabiają (poprzez wyskrobanie) najróżniejszymi wzorami, od geometrycznych, kwiatowych, po postacie religijne. To zadanie wymaga nie tylko umiejętności i precyzji, ale i czasu. Pisanki to prawdziwe arcydzieła sztuki. Układa się je w koszyczkach, ale nie ma zwyczaju ich święcenia, tzw. „święconki”. Jaja służą do innych celów. Wkłada się je do ozdoby w koszyczkach, uzupełniając jego zawartość jajkami czekoladowymi wraz z czekoladowym zajączkiem i drobnymi prezentami. Następnie chowa się je w zaroślach ogrodu lub zakamarkach mieszkania.
W niedzielny poranek, tuż przed śniadaniem, dzieci wraz z dorosłymi biegają w poszukiwaniu owych koszyczków. Radości jest przy tym dużo, bo chodzi o to, aby jak najprędzej odnaleźć oznaczony swoim imieniem koszyczek, a jeszcze lepiej także ten, który zajączek wielkanocny „zapomniał” oznaczyć. Te dodatkowo nieoznaczone koszyki zawsze znajdują dzieci, ciesząc się z całej masy najróżniejszych łakoci i prezentów.
Obiad świąteczny
Obiad wielkanocny jest szczególnie uroczysty. Dominuje na nim jagnięcina, przygotowana przez gospodynię domu na różne, jej tylko znane sposoby. Podobnie jak zupa na bazie topionego sera. Wszystko to „tonie” w sałatkowej zieleninie. A na deser są torty: orzechowe, czekoladowe lub owocowe. W tradycyjnym domu szwajcarskim nie przynosi się gotowych dań w pudełkach, jak to chętnie czynią Niemcy. W tak wielkie święto, jakim jest Wielkanoc, wszystko musi być do perfekcji dopracowane, także świąteczny obiad.
Przy okazji ważna informacja dla gości nieobeznanych w zwyczajach Szwajcarów. Przyjęcie obiadowe rozpoczyna gospodarz. Wstaje, podnosi kieliszek z doskonałym szwajcarskim winem i stuka się ze wszystkimi składając życzenia. Goście także muszą się stuknąć wszyscy ze wszystkimi. Wtedy dopiero można posmakować wina. I niech nikomu nie przyjdzie do głowy, aby poprosić o dolewkę. W Szwajcarii nie pije się alkoholu do dna butelki. A jeśli nawet tak się zdarzy, to decyduje o tym Pan domu. I jeszcze jedno: Szwajcarzy są bardzo punktualni i cenią sobie osoby także punktualne. Na zaproszony obiad nie wolno się spóźnić.
Wieczorem, zgodnie z pradawnym zwyczajem, Szwajcarzy rozpalają ogień wielkanocny (np. w ogrodzie), który ma zapewnić rodzinie zdrowie i bezpieczeństwo od wszelkiego złego.
Zwänzgerle
W świąteczny Poniedziałek Szwajcarzy w kantonach, w których przeważają protestanci, już idą do pracy, a w kantonach, gdzie większość jest wyznania katolickiego nadal świętują. Ale Śmigus Dyngus jest im nieznany. Za to całymi rodzinami wyruszają na spacer wystrojeni w swoje wspaniałe regionalne stroje. Dzieci, podobnie ubrane, niosą swoje koszyczki z pisankami i pytają napotkanych dorosłych: Tüend Si au Zwänzgerle?! – czyli czy zagra Pan/Pani ze mną w Zwänzgerle? Cóż to to za gra?
To wywodząca się z bardzo starej tradycji (z XVII w.) gra z jajkiem. Jest najbardziej popularna w Zurichu. Mieszkańcy spotykają się specjalnie w tym celu na Rüdenplatz w Zurichu. Gra polega na tym, że dorośli rzucają drobną monetą (na ogół 20 centymów, stąd nazwa gry) w jajka. Jeśli nie trafią, tracą monetę, a dziecku pęcznieje skarbonka. Trafić tak, aby moneta wbiła się w jajko – nie jest łatwo, ale Szwajcarzy nawet się o to nie starają, aby nie psuć zabawy dzieciom. Już wychodząc z domu napełniają portmonetki i kieszenie drobnymi monetami, które przeznaczają na straty. A jeśli przez przypadek zdarzy się, że ktoś trafi i moneta wbije się w jajko, przysługuje mu prawo zatrzymania monety oraz zjedzenia jajka. Dziecko traci i monetę, i koszyczek z jajkami. Na płacz dziecka reagują natychmiast solidarnie dorośli, bo jak tak można zrobić! Rzucać nie umie? To po co gra? I zawsze coś wymyślą, żeby dziecko dalej grało.
No i przyznajcie, czy to nie jest wspaniałe wielkanocne świętowanie w Szwajcarii?